Lodówka społeczna w Sierchnicach. Zamysł sfinalizowano w kwietniu 2023 roku. A nie było to takie proste, oczywiste i możliwe do szybkiej realizacji. Wtedy w Siechnicach przy ul. Piastów Śląskich na prywatnej działce, blisko wejścia na teren zielony okalający budynek ówczesnego gimnazjum, stanęła lodówka społeczna.
Choć w powiecie wrocławskim czy na Dolnym Śląsku nie byliśmy już prekursorami tego rodzaju rozwiązania, samo wydarzenie niosło ze sobą pozytywne przesłania – społeczne, wizerunkowe. Niby mała rzecz, ale jakże ucieszyła. Dla Siechnic i całej gminy był to niewątpliwie wkład w kształtowanie przyjaznej tożsamości miejsca, wymierna korzyść dla osób potrzebujących wsparcia, zaś dla inicjatorki projektu Aliny Kłosowskiej (obecnie jest wiceprzewodniczącą Rady Miejskiej w Siechnicach) powód do satysfakcji, którą zamanifestowała.
Mijają prawie dwa lata, więc nastał dobry czas na refleksje, podsumowania. Pierwszeństwo jednak należy się wspomnieniom. Alina Kłosowska: – To miłe, że zwrócił się pan po informację do mnie, ale pojawienie się lodówki społecznej nie jest wyłącznie moją zasługą. Byłam radną, funkcjonowaliśmy w klubie Gmina Fair Play i to była jedna z łączących nas idei. Łukasz Kropski, Jakub Kłosiński, Marcin Rorat, Anna Schindler, Katarzyna Nowak-Pokorny – to ludzie bez których nie dałabym rady zrealizować swojego zamierzenia. Ono nie powiodłoby się również bez jednego ze wspaniałych ludzi z branży deweloperskiej – Krzysztofa Maćkowa, który udostępnił na szczytny cel kawałek swojego prywatnego miejsca, a ponadto na własny koszt zasilił lodówkę energią elektryczną i tak jest zresztą do dzisiaj. Czasami niektóre osoby pytają mnie o motywację do działania w tej sprawie. Dla mnie to było i jest coś oczywistego. Rodzice uczyli mnie i liczne rodzeństwo nie tylko myśleć o potrzebach innych ludzi, ale przechodzić również do czynów. Lodówka społeczna w Siechnicach powinna być wypełniana żywnością zdatną do spożycia, która w nadmiarze pozostała komuś w domu. Czasami taka żywność znajduje się w sklepie, lokalu gastronomicznym.
Czy to założenie, wydawałoby się proste w realizacji, udawało się w ciągu minionych prawie 2 lat wcielać w życie?
- Prawdę mówiąc, bywało z tym różnie. Niekiedy półeczki w lodówce pozostawały puste nawet przez dłuższy czas, co każe się zastanowić nad przyczynami. Czyżby inicjatywa opatrzyła się? A może w trudnych czasach mieszkańcy Siechnic, handlowcy, przedsiębiorcy bardziej muszą się koncentrować na swoich życiowych problemach, nie mają po prostu czasu? – Nie prowadzimy specjalnych dociekań w tej sprawie – dzieli się refleksją Alina Kłosowska – Wolimy bardzo podziękować tym wszystkim, na których w sprawie wsparcia żywnościowego zawsze można liczyć i bardzo zaapelować, aby inni też w miarę możliwości odnajdywali w sobie radość z pomagania tym, którzy żyjąc wokół nas, mają na razie trochę mniej szczęścia, możliwości poprawy swojego losu. Wiem o tym, gdyż poznałam kilka osób korzystających z lodówki społecznej. Są w różnym wieku. Mówią o swojej wdzięczności, o tym, że łatwiej im zachować siły i optymistycznie patrzeć w przyszłość, wierząc że ich byt ulegnie poprawie. Nie ma wątpliwości, że lodówka społeczna w Siechnicach jest w dalszym ciągu potrzebna i tak będzie w kolejnych latach. Mile widziane są pomysły na kształtowanie właściwej atmosfery wokół tego przedsięwzięcia, popularyzowanie pozytywnych postaw. Pamiętajmy – o każdej porze doby przy ul. Piastów Śląskich może pojawić się ktoś, dla kogo mały posiłek oznacza wielką pomoc.
Od redakcji: lodówka społeczna znajduje się też w Świętej Katarzynie przy ul. Sienkiewicza.
Rozmawiał Jan Wawrzyniak