Powody i motywacje są różne: chęć zgłoszenia propozycji lub pomysłu, wyrażenie protestu bądź złości, podzielenie się uwagami, wniesienie skargi, pozyskanie wiarygodnej informacji. I najczęściej właśnie wtedy szuka się bezpośredniego kontaktu z Radą Mieszkańców Siechnic.
Społecznicy z Rady czują się czasami tak, jakby przebywali w oku emocjonalnego cyklonu. Wypełniają część pu-blicznej przestrzeni między władzą i obywatelami, czasami dowcipnie nazywaną „strefą zgniotu". Kilkunastu osobom funkcjonującym w Radzie wcale nie jest tak łatwo mierzyć się z problemami i nadziejami, dodawać otuchy, uspokajać, rozważać racje. Jednak sporo osób naprawdę docenia swoich osiedlowych radnych i mówi, że pełnią role, które są nie do zastąpienia - nawet przez media społecznościowe. Prawda czy przesada? Na krótkie spotkanie - aby w wybranych aspektach podsumować dotychczasowy przebieg kadencji, począwszy od maja 2023 roku - przybyli: Paulina Kita - przewodnicząca Rady oraz Alina Klosowska i Kamil Piwowarski - członkowie.
Czy czujecie się potrzebni?
Alina Kłosowska:
Jak najbardziej. Bywa, że stajemy się pośrednikami między mieszkańcami a miejskimi urzędnikami, swego rodzaju pasem transmisyjnym wzmacniającym głos obywatelski. Najczęściej proszą o to osoby, którym jakaś ważna sprawa leży na sercu, lecz wydaje się im, że nie mają odpowiedniej siły przebicia. Niektórzy też urzędu odwiedzić po prostu nie chcą albo nie mają na to czasu.
Paulina Kita:
Jesteśmy również postrzegani jako mediatorzy. Są ludzie, którzy nie do końca odnajdują się w gąszczu formalności, nie wiedzą, do kogo się udać, a czasami jak rzeczowo formułować problemy, oczekiwania, postulaty. Łatwiej im w takiej sytuacji samodzielnie lub przy wsparciu sąsiadów dotrzeć do osiedlowego radnego. Mieszkańcy dobrze wiedzą, że porozmawiamy z każdym, a sprawy potraktujemy poważnie.
Kamil Piwowarski:
Częstokroć bez uzasadnionej przyczyny mamy do czynienia z przeszkodami w komunikowaniu się. I przeważnie nie wynika to z czyjejś niekompetencji, braku dobrej woli lub cierpliwości, żeby należycie wsłuchać się w jakąś sprawę. Bariery powstają w głowie człowieka – niektórzy już na wstępie uważają, iż coś jest zbyt skomplikowane, że wymaga wielkiego wysiłku, ogromu czasu. A to są złudne wyobrażenia.
Czy jesteście skuteczni?
Alina Kłosowska:
Skuteczności na 100% nigdy nie było i nie będzie. Patrząc na własne działania, trzeba się przygotować także na poczucie niedosytu. Wiadomo na przykład, że utrzymuje się spore niezadowolenie związane z jakością wody pitnej. Tak dużego, zadawnionego problemu z dnia na dzień nie da się załatwić. Na pewno zawsze staramy się pomóc. Trzeba jednak mieć cywilną odwagę i umieć czasami powiedzieć, że ludzie nie zawsze mają rację. Obserwujemy w naszej społeczności cechy dobre, ale dostrzegamy też niepokojące zjawiska. Nasila się na przykład poziom daleko idącej roszczeniowości. Łatwo się krytykuje, na przykład jakość drogi, a potem okazuje się, że nie zarządza nią gmina tylko powiat.
Kamil Piwowarski:
Nie chcemy, by utożsamiano nas z załatwiaczami. To zrozumiałe, że każdy by chciał, żeby w naszej gminie powstawało więcej dróg, chodników, żeby korzystając z infrastruktury piesi byli bardziej bezpieczni. Jednak część ludzi bezkrytycznie wierzy, że wszystko da się zrobić wręcz natychmiast, bez uwzględnienia planów, finansów, formalności czy ścieżek decyzyjnych. Musimy potrafić rozentuzjazmowanym osobom wytłumaczyć, jakie są realia, wyjaśnić uwarunkowania, opisać, co się może wydarzyć w bliższej i dalszej perspektywie. Ale zdarzają się też skuteczne działania „błyskawiczne”. Przykładowo – ludziom grającym w siatkówkę na kąpielisku „Laguna” często wpadała do rowu piłka. Po naszej interwencji pojawiła się tam specjalna osłona i już nie ma problemu. Naszą skuteczność chcemy również mierzyć tym, jak dalece ludzi integrujemy i aktywizujemy na lokalnym poziomie. To też daje dużo satysfakcji.
Paulina Kita:
Czasami bardzo trudne, ale przecież możliwe, jest doprowadzenie do sąsiedzkich kompromisów i uzgodnień. Mogę posłużyć się przykładem z ul. Zacisze w Siechnicach. Zamontowano tam próg zwalniający. Jednej osobie z uwagi na generowanie hałasu zaczął bardzo przeszkadzać, inni zaś dostrzegali dobrodziejstwa z jego usytuowania. Ostatecznie po doprowadzeniu do pewnych przeróbek wspomniany próg nie stanowi już problemu.
Jak kontaktujecie się z mieszkańcami?
Kamil Piwowarski:
Nie funkcjonujemy w społecznej próżni. Każdy z nas ma grono sąsiadów, znajomych, jesteśmy łatwo dostępni i aktywni w sieci. W ten sposób czerpiemy wiedzę o rzeczywistości, mamy dobrą orientację w różnych zjawiskach. Ja preferuję bezpośrednie rozmowy z ludźmi.
Paulina Kita:
Staram się maksymalnie ułatwić kontakt ze sobą i z Radą. Sądzę, że nie ma żadnego problemu, żeby do nas dotrzeć osobiście, skontaktować się mailowo, telefonicznie. Jak to zrobić, informujemy na ulicznych tablicach ogłoszeń i w mediach społecznościowych.
Alina Kłosowska:
Najbardziej doceniam osobiste relacje. Już z rana, wychodząc na zakupy, spotykam wielu ludzi. Chęć do rozmowy jest zawsze po obu stronach. Taki sposób komunikowania się to prawdziwa kopalnia wiedzy o rzeczywistości.
Jak organizujecie sobie pracę?
Paulina Kita:
Uważam, że bardzo sprawdza się system opiniowania przez Radę tych wszystkich rozwiązań i projektów, które mają zasadniczy wpływ na funkcjonowanie Siechnic. Urząd Miejski dba o to, żeby trafiały do nas odpowiednie materiały i dokumenty. Ostatnio opiniowaliśmy na przykład wnioski do przyszłorocznego budżetu oraz nowe rozkłady komunikacji autobusowej, jakie mają obowiązywać od przyszłego roku. Rada nie jest gremium, które ze wszystkimi i we wszystkim się zgadza. Zdarzały się opinie negatywne, były różnice zdań. I nikogo to nie dziwi. Tematyczne spotkania Rady są planowane z wyprzedzeniem i często mają otwartą formułę – przyjść na nie może każdy mieszkaniec.
Kamil Piwowarski:
W Radzie różnimy się wiekiem, doświadczeniami życiowymi, wykonujemy różne zawody, mamy różne sympatie polityczne. To jednak nie przeszkadza nam w efektywnej pracy. Obdarzamy się szacunkiem i niezbędnym zaufaniem, uznając to za najważniejsze dobro publiczne. W swoim gronie dyskutujemy o siechnickich sprawach tak długo, jak trzeba, starając się wypracować konsensus. Choć zdarzało się, że zajmowaliśmy stanowisko większością głosów.
Alina Kłosowska:
Organizujemy lub współuczestniczymy w różnych publicznych wydarzeniach, akcjach społecznych. Przyczyniamy się do integracji mieszkańców – a przecież ciągle ich przybywa, jesteśmy pełnym młodości miastem i gminą - to dla nas jest bardzo ważny cel.
Opracował: Jan Wawrzyniak